środa, 28 stycznia 2009

28.01.2009

Agata- moja koleżanka ze studiów, niezwykły człowiek:

"Definicja miłości???????!! hmm..."
kilka naście minut później:
"Ja myślę że to znoszenie tych wszystkich dziwactw drugiej osoby z którą żyjemy-
kiedy trzeba stać na 16 stopniowym mrozie bo On chce popatrzeć na kolejkę na wiadukcie
kiedy marzną ci kolana podczas długich wieczorowych spacerów
kiedy trzeba się umyć w menażce lodowatej wody ze strumienia górskiego, żyjąc trzeci tydzień pod namiotem przy 40 stopniowym upale
kiedy marudzi na zakupach że czterdziesta koszula, którą przymierza "jakoś nie leży"
kiedy trzeba Go posadzić na fotelu i powoli wytłumaczyć coś, aby zrozumiał i aby dotarło
kiedy świecą mu się oczka na widok ciastka, bo jest łasuchem ..."

poniedziałek, 26 stycznia 2009



czekam na wiosnę

niedziela, 25 stycznia 2009

Wczoraj były moje urodziny:)
BYŁO WYJĄTKOWO ***
(ponadto był tort kajmakowy, orkiestra symfoniczna, pizza po góralsku, zdjęcia ze świata i spacer aż za Wisłę:)

sobota, 24 stycznia 2009



Wigierski Park Narodowy, maj 2008

środa, 21 stycznia 2009

zima poszukiwana








Zima!!! gdzie ty się podziewasz?! wracaj szybko!

wtorek, 20 stycznia 2009

"niecodziennik cały"

"Niecodziennik cały" Jan Twardowski c.d.

" O uśmiechu w kościele..."
W kościele trzeba się od czasu do czasu uśmiechnąć
do Matki Najświętszej która stoi na wężu jak na wysokich obcasach
do skrupulanta który stale dmucha spowiednikowi w pompkę ucha
do mizernego kleryka którego karmią piersią teologii
do małżonków którzy wchodząc do kruchty
pluszczą obrączki w kropielnicy jak złote rybki
do tych co świąt nie przeżywają a przeżuwają
do moralisty który nawet w czasie adoracji chrupie kości morału
do dzieci które się pomyliły i zaczęły recytować
Aniele Boży nie budź mnie niech ja najdłużej śpię
do pięciu pań chudych i pięciu pań grubych
do zakochanych którzy porozkręcali swe serca na części czułe
do egzystencjalisty który jak rudy lis przenosi samotność
z jednego miejsca na drugie
do podstarzałej łzy która się suszy na konfesjonale
do ideologa który wygląda jak strach na ludzi

... i jeszcze jedno- też "niecodziennik" :)

*
Pewien ksiądz nie wiedział jak ma ogłosić zapowiedzi. Narzeczony nazywał się Jan Chrzan, a narzeczona Marianna Jedligówna. Wreszcie powiedział:" Marianna z Janem Jedligówna z Chrzanem"
*

niedziela, 18 stycznia 2009

co to znaczy kochać

"Koniec i bomba, nie kochał -więc trąba.
Tak przeczytała pewna dziewczynka w pamiętnikowym albumie.
Co to znaczy kochać?
Pomyślała sobie, że kochać- to tylko dawać. To znaczy troszczyć się o kogoś, martwić się, czy ukochanego brzuch czasem nie boli, smarować komuś bułki grubo masłem, zasłonić szalikiem klosz od lampy, żeby go światło nie raziło i żeby nie mrugał, w chorobie załatwić mu tysiące spraw tak szybko, że na jednej nodze, szyć mu rękawiczkę po nocach, żeby mu nie zmarzł mały palec u lewej ręki, bo podobno z niego największy zmarzlak.
Tymczasem kochać- to nie tylko dawać, ale i przyjmować.
Przyjmować skrzywioną minę, kiedy ktoś wstanie lewą nogą z łóżka, deszcz, nawet wtedy, kiedy nie ma parasolki, kiedy stłucze się ulubiony talerz, ból zęba.
Przyjmować- to ufać, wierzyć, że Bóg daje wszystko to, co smuci i to, co cieszy: słoneczny dzień i ciężkie chmury, nie mówić jednym tchem przy końcu Ojcze nasz: "alenaszbawodezłegoamen"- bo właśnie "amen" nie jest nigdy złe. Amen trzeba mówić zawsze po kropce i oddzielnie. Wiedzieć, że Bóg widzi nawet w ciemną noc czarną mrówkę na czarnym kamieniu. Wiedzieć, że i ból jest czasem pożywnym i smakuje.
Kochać- to nie tylko dawać, ale także i przyjmować."

"Niecodziennik cały" Jan Twardowski

W środę zostałam magistrem.
Dzień zostania Panią (lub zapewne Panem) magistrem był bardzo, ale to bardzo miły. Warto było czekać i wysilać szare komórki do stworzenia sześćdziesięciu stron sensownego tekstu, które pośrednio sprawiły, że nauczyłam się różnych dziwnych słów po angielsku, przetestowałam moją nabytą cierpliwość i pokorę wobec samej siebie i bliźniego, poćwiczyłam wewnętrzną mobilizację do robienia rzeczy, na które niekoniecznie ma się ochotę, a nawet wprost przeciwnie, nie ma się na nie ochoty w żadnym czasie. Umiejętności te są niezwykle przydatne w dorosłym życiu. Niezwykle powszechne dziś niemalże dla każdego mgr, nie musi być tylko mało ważnym skrótem literowym przed nazwiskiem. Dla mnie stał się kolejnym etapem w życiu, który mniej lub bardziej dzielnie przebrnęłam, dopłynęłam do przystani. Teraz zmieniam czółno na żaglówkę i ruszam w dalszą drogę, trochę bardziej porywistym nurtem.

ps: na końcu, a zarazem na początku dalszej-nowej drogi czekał na mnie pewien człowiek, który sprawił że tego dnia korytem rzeki popłynęła prawdziwa czekolada !

... :)

sobota, 10 stycznia 2009

czwartek, 8 stycznia 2009

Pamiętacie bajkę pt.: "Troskliwe misie"? Były cukierkowo kolorowe, mieszkały w chmurkach i miały serduszka na brzuszkach. Miś Snu, Miś Pocieszenia, Miś Przyjaźni, Miś Zabawy, Miś Szczęścia, Miś Nastroju, Miś Miłości, Miś Dzielenia, Miś Czułości, Miś Życzeń. Każdy miś był inny nie tylko kolorem, ale także charakterem. Miały różne zdolności, różne słabości i odmienne kaprysy. Zamiast magicznej mocy miały siebie, swoje cechy osobowości i to one zawsze zwyciężały zło i niepowodzenie. Szczególnie jak misie były wszystkie razem i działały wspólnie jednocześnie.
Zobaczcie sami: http://www.troskliwe-misie.prv.pl/

A na dobranoc:
(warto obejrzeć do końca)
część1
http://pl.youtube.com/watch?v=t6LmqvnaEOY&feature=related
część2
http://pl.youtube.com/watch?v=2h-hDovKVWo&feature=related
część 3
http://pl.youtube.com/watch?v=8Da33PC647I&feature=related

niedziela, 4 stycznia 2009

Nareszcie, przyszła w samą porę, Zima :) o mały włos, a spóźniła by się na pierwszy w Warszawie Orszak Trzech Króli.

Pierwsi do Pana Jezusa poszli pastuszkowie...



Tuż za nimi trzej królowie


przybyły także dzielne królewskie armie...


a nawet wielbłądy...

i inne zwierzaki
dając ludziom wiele radości...

Za królewskim orszakiem podążyli niemal wszyscy. Było rodzinnie, bajkowo i na prawdę kolorowo :)

http://www.orszak.org/