sobota, 30 sierpnia 2008
piątek, 29 sierpnia 2008
"However other authors have documented that adult dogs can acquire the infection under natural or experimental conditions and shed eggs to the environment, despite the occurrence of a humoral response"
"...i wcale nie kumkała w jak wielkie się g...wno wplątała"
ps.:ten, kto wymyślił dyskusje w pracy magisterskiej ten kalosz
środa, 27 sierpnia 2008
wtorek, 26 sierpnia 2008
to jest Wally i jego twórca. Wally to chemiluminometr, twórca to Arek. To, że poznałam Arka, jest dla mnie jednym z dowodów Opatrzności.
********
... są śród nas "maliWIELCY"
... talenet to początek, poza tym do szczęścia poprowadzi nas praca
... wielkich ludzi można poznać po wielkim, skromnym i mądrym serduszku
...przez kilka godzin byłam dzisiaj Królewną(!) dla której uczyniono kilka miłych rzeczy:) ale północ już wybiła.
poniedziałek, 25 sierpnia 2008
jak to jest że robimy rzeczy ,których wcale nie chcemy w życiu robić, a robimy bo musimy?? jak to jest , że spełniają sie nasze przykre sny, a wielkie marzenia pozostają wyśmiane przez codzienność i to co wydaje nam się że możemy? ... dlaczego ?
moja nowa praca(nowa czyli pracuje tam już dwa miesiące) :
- uczy mnie panowania nad emocjami, w 95% tymi negatywnymi
- pokory pokory pokory wobec własnej niemocy
- pokory wobec niemocy kulturalnej i emocjonalnej człowieka z którym przyszło mi rozmawiać
- cierpliwości do rodzaju ludzkiego
- pozytywnego myślenia w beznadziejnej sytuacji
- walki z poczuciem że jestem głupkiem
to był pouczający wieczór
a na "pouczające" wieczory najlepszy jest ciepły kisiel :) i już.
... http://pl.youtube.com/watch?v=gMh-xSBTvI4
niedziela, 24 sierpnia 2008
od czasu do czasu , spotykamy na swojej drodze ludzi, którzy nas inspirują, jak wysłani przez Opatrzność wskazują kierunek dalszej drogi. Czasem jest to mały lecz cenny drogowskaz, czasem zupełna zmiana przekładni i torów.
Z myślą i dedykacją dla Gosi S. która zainspirowała mnie do bycia sobą, do pokochania wyczekiwania, do wiary w marzenia i pasje, spontaniczności, podróżowania i wielu innych nieokreślonych słowami mobilizacji duchowych.
http://pl.youtube.com/watch?v=VnJRpwSSahg
Stan rzeczy wgląda tak: zamiast pisać moją pracę magisterską, wsiadłam dziś rano na rower i pojechałam w świat. A dokładniej- przed siebie. Aby niedziela była niedzielą.
Na złość mojemu wewnętrznemu podpowiadaczowi nie zabrałam aparatu (nie wiedzieć czemu czasem nie słuchamy tego wewnętrznego głosu, to znaczy słuchamy, tylko nie tego co trzeba. Bo są dwa rodzaje: Jeden jest cichy ale bardzo stanowczy, wiemy kiedy ma rację, bo kiedy mówi człowiek czuje coś w rodzaju spokoju, że tak ma być. A jednak jest coś w nas, co go zagłusza i pozwala działać inaczej i to jest właśnie ten Drugi)
Nie zabrałam aparatu, tak też nie uwieczniłam leśnej, świeżo-zielonej drogi, gęstej żółtej łąki przez którą prowadziły mnie białe, gliniane dróżki wysypane piaskiem i kamyczkami, pól wzdłuż których krawędzi rosły wielkie słoneczniki prowadzące na skraj lasu (żółty kolor zdecydowanie przeważa teraz na łąkach), nie mogłam uwiecznić trzech sójek przycupniętych przy leśnej kałuży, torów kolejowych schowanych w łąkowej trawie i w końcu lokomotywy z bardzo długim zapleczem wagonów sunącej po tej żółtej łące. Potem trochę solonego powietrza przy tężni i w drogę do domu.
Słoneczna, żółto-zielona niedziela :)