Po raz kolejny już Święta Bożego Narodzenia tuż tuż. "Wyjątkowy to czas"- tak nauczono nas mówić i wierzyć w to mniej lub bardziej.
Śniegu brak. Dobrze, że globalne ocieplenie klimatu nie odmawia nam "pierwszej gwiazdki na niebie". Wtedy pozostało by nam czekać już tylko na sylwestrowe petardy. Tak dziwnie dzisiaj ludzie czekają. Dziwnie, bo na rzeczy, których wartość zabezpiecza możliwość reklamacji, przydatność cena promocyjna, a użyteczność wydłużony termin ważności. Ponadto staramy się też czekać subtelniej, zaspokajając nieustanną, a tym samym niepokojącą nas bardzo potrzebę myśli filozoficznej. Tak też zaspokajamy naszą potrzebę myślenia o sprawach nieprzyziemnych w czekaniu na śnieg, w czekaniu na pierwszą gwiazdkę, w czekaniu na Świętego Mikołaja (tego oczywiście, który ma przynieść prezenty, jako że ten który ma prezenty sprawić okupiony jest myśleniem materialnym i finansowym, czyli niekoniecznie przyjemnym)
Idą Święta.Czekamy na wytrzepane dywany, poodkurzane najbardziej zakamarkowe zakamarki naszego mieszkania. Czekamy na gotowanie, pieczenie, smażenie.
Dzieci czekają aż ich rybki w akwarium, żółw, chomik i kot zaczną mówić ludzkim głosem, ratując resztki dziecięcej radości i wyobraźni po tym jak Świętemu Mikołajowi odpadła waciana broda. Czekamy na potrawy. Dwanaście potraw na Wigilijnym stole jest polem czekania, które wymaga od czekającego w mniejszym lub większym stopniu spoić te dwa elementarne typy czekania (ten tradycyjno-filozoficzno-subtleny z przyziemnym i nieodzownie materialnym). Dwanaście potraw to tradycja. Czekamy na dwanaście sytych, oryginalnych bo przecież niecodziennych potraw, przygotowanych najczęściej w mozole pracy teściowej, zachwyci nasze nosy, gnieżdżąc się an stole przykrytym wyciąganym z kredensy raz do roku białym haftowanym ręcznie obrusie. Myśląc, czego życzyć naszej ukochanej teściowej, którą widujemy codziennie, wujkowi Kazikowi, którego widzimy raz w roku, cioci Jadzi wiedzącej wszystko o wszystkich, siostrze z którą nie sposób nam nie wchodzić w konflikt każdego dnia, rodzicom , którym chętnie powiedziało by się dziękuję za: "jesteś do niczego" ...czekamy na wigilijne łamanie się opłatkiem. Wieczorem niektórzy czekają na pasterkę. Chociażby dlatego, że jest momentem, w którym raz do roku idziemy do Kościoła prosząc o wiele różnych rzeczy małego, naguśkiego Pana Jezuska. Czekamy na pierwszy i drugi dzień świąt. Tyle filmów w telewizji. Czekamy na to aby po raz siódmy obejrzeć „Kevin sam w domu”. Czekamy na drugi dzień świąt. Oglądamy „Kevin w Nowym Jorku” ...i tyle jedzenia zostało. Czekamy na koniec świąt, bo ileż można jeść, no i trzeba iść do pracy.
Czekamy na Święta - Bożego Narodzenia.