niedziela, 16 maja 2010

w sobotę

Wsiedliśmy rano na nasze rowery, potem do pociągu, dalej już tylko przed siebie, daleko za miasto. Wiał chłodny wiatr, przez chmury próbowało przebijać się słońce, było ciepło i nie padał deszcz. Jeździliśmy pośród łąk i lasów, tam gdzie głośno śpiewają ptaki, tam gdzie można zobaczyć sarny i zające, gdzie trzeba czasem uciekać przed komarami i gdzie można się zagubić w środku podmokłego pola. Tam gdzie ścieżki rowerowe wcale nie są rowerowe i pojawiają się nagle, tak jak nagle znikają, tam gdzie czasem rechot żab zagłuszał śpiew ptaków, gdzie słychać w oddali pianie koguta, gdzie, można położyć się trawie i leżeć beztrosko patrząc w niebo.

poniedziałek, 3 maja 2010

na skraju łąki


A gdyby tak mieć mały domek na skraju łąki, pod brzozami z dzikim ogrodem i ozdobnym płotem i kotem- rozrabiaką. Taki domek do którego wracało by się z dalekich i długich podróży,
taki do stania w oknie, w czasie burzy. Domek z poddaszem do czytania książek, z miejscem na rower, z pokojem dla gościa. Wieczorem rozświetlany światłem świec, domek z kominkiem, przy którym można się ogrzać i ...nie tylko ogrzać :) Otwarty dla przyjaciół, o każdej porze dnia i nocy, pachnący drewnem sosnowym, herbatą earl-grey, pieczonym chlebem, poranną kawą. Z pełną spiżarnią konfitur i powideł. Mały domek na skraju łąki, z huśtawką i stołem w ogrodzie. ...